.

.

niedziela, 6 maja 2018

A imię jego... czterdzieści i cztery :P

Ja jako ta, która otrzymała na chrzcie nietypowe imię (tatko zaszalał) nigdy nie dziwiłam się słysząc, że rodzice tego czy innego dziecka również zaszaleli i dali imiona rodem z serialu, książki czy świata polityki, a nawet produktów użytkowych.
I paradoksem jest to, że w tej chwili to nie dzieci na placu zabaw dziwią się, że dziecko ma tak czy inaczej na imię np Rogerek, Aksell, Akira, Elbern, Dewi, Druzjanna i wiele innych, tylko dorośli kręcą z niesmakiem głowami, patrzą z politowaniem i cmokają z dezaprobatą. W obecnych czasach, to dorośli trzymają się stereotypów, dla dzieci jest to normalne zjawisko, chociażby z natłoku oglądanych w telewizji bajek.
Nie przeszkadzają mi wymyślne imiona u dzieci, byleby tylko nie były prześmiewcze.
W moich czasach było trochę inaczej. Wszędzie były wszechobecne Anie, Kasie, Agnieszki, Iwonki, Moniki itp. Nie były to czasy gdy królowały Marysie, Zosie i Helenki, bo wtedy to był obciach- tak miały na imię nasze babki i ciotki. Na te imiona przyszedł czas i powróciła moda znacznie później, kiedy szał na Angeliki, Brajanków, Kewinów i Samanthy przeminął.
Czy lubiłam swoje imię? nic podobnego. Było ością mojego dziecięcego życia, kamykiem w bucie,  ziarnkiem grochu pod materacem. Rybana. O tak, to było imię z którego można było zrobić tysiące przezwisk i każde sprowadzało się do różnych gatunków ryb, od wieloryba po śledzika. A gdy ugryzłam kolegę zostałam nawet rekinem ludojadem.
Marzyłam aby mieć na imię Kasia, albo Ania. Tak zwyczajnie jak inne dziewczynki. Kiedyś po szkole wróciłam rozeźlona do domu i wykrzyczałam moim rodzicom- dlaczego nie jestem zwyczajną Iwonką? Moniką? Renatką? Karolinką? Izą?... na co usłyszałam mojego tatę- bo ty nie jesteś zwyczajna, ty jesteś wyjątkowa. No to jestem.
Na dyskotekach podając imię chłopakom przedstawiałam się jako Ania, Kasia, Karolina. Nie trzymałam się jednej wersji i potem gubiłam w zeznaniach. Tę swoją wyjątkowość chowałam do kieszeni.
W dorosłym życiu wszędzie gdzie musiałam podać swoje imię czy to w urzędzie, banku czy gdzie tam było potrzebne słyszałam zdziwienie- a co to za imię? skąd? po co? na co? i tłumacz tu człowieku o jego historii, o fimie "Winetou", o sentymencie. 
Moim dzieciom wymyślnych imion nie dałam. Miały być nietuzinkowe, ale nie udziwnione. 
Wyjechałam do Norwegii i tu się nikt nie dziwi, każdy przyjmuje to za normalność... może czasem tylko Polacy patrzą podejrzliwie czy nie jestem czasami jakąś "mieszanką". Nie jestem.
Będąc dorosła doceniam, to że rodzice nie pozwolili mi się wmieszać w tłum i zniknąć pośród innych. Ale nie ukrywam, że jest mi miło gdy słyszę zdrobnienie "Rybka"... 
I czasem się zastanawiam czy to imię określa człowieka? czy może człowiek określa imię. 

5 komentarzy :

  1. nigdy nie lubiłam swojego imienia ale dał mi je mój ojciec mojego imienia ani zdrobinic nie dało się ani nic takie twarde brzydkie imie choć już teraz tak niemysle i sa ludzie co nauczyli się je zdrabniać i nie słysze już tak często twarde Grażyna a częściej Graża synowi dałam Hubert ale zawsze wołam Hubi lub Junior a na drugie ma Zygmunt po moim tatcie i troche się bałam ze będzie się wstydził drugiego imienia bo nie jest ono zbyt popularne ale co ciekawe mój syn bardzo często używa tego imienia gdy się w grach loguje czy pocztę nawet pod tym imieniem zauważyłam ze czasem tez używa dziwnego połaczenia HuZymi :)


    ale musze Ci przyznać masz bardzo ogrinalne imie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam- tatko zaszalał. Zanim zaczęłam je doceniać minął bardzo długi czas.Chciałam być jak wszystkie, a byłam jak żadna inna :). Wybijałam się z tłumu i to nie było takie złe, tylko te pytania na dźwięk mojego imienia- że jak? ano tak.

      Usuń
  2. Imię oryginalne! Akurat dla światowej kobiety jak Ty! Tato przewidział!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rybana mi się podoba, chociaż nie pamiętam jej z Winetou. Ja miałam banalne imię i je udziwniałam, gdy byłam młodsza.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze, a ja bardzo chciałam mieć na imię Weronika. Kasi nie znosiłam. Małgosia albo Justyna też było na liście marzeń.

    OdpowiedzUsuń