.

.

środa, 19 września 2018

Przetrzeć niebo rękawem...

Powroty czasem bywają trudne. Oczy zachodzą mgłą i niebo jakieś takie niewyraźne się robi. Nic to, przetrę swoje niebo rękawem i od razu zrobi się jaśniej. Byle do następnego. 
I tak...poleciałam do Polski na 5 dni. Chwile intensywnie spędzone w biegu, w pędzie, z włosem rozwianym, bo czas gonił... 
Przetańczyłam wesele w rodzinie. Chociaż dusza rozochocona wołała jeszcze i jeszcze- nogi krzyczały- no chyba Cię pogięło kobieto!!!.
Ale do tej pory w głowie gra muzyka, stopy wystukują rytm, a żołądek wspomina weselne pyszności. I ten klimat, i ten dworek, i ta nasza swojskość.
I te spotkania z rodziną, wspominki, uzupełnianie bieżących wiadomości, śmiech i radość i taka beztroska i dobre samopoczucie, bo wśród swoich.

poniedziałek, 3 września 2018

Szałowy letni strój, czyli kompleksy w roli głównej.

Już po wakacjach, ale zawsze w związku z nimi nachodzi mnie taka refleksja. Przed wyjazdem biegam po sklepach, dokupuję i to i tamto, potem wrzucam do walizki letnie ubrania, kosmetyki, a pomiędzy nimi lądują moje kompleksy. Te kompleksy potem wyskakują z walizki i przyoblekają mój umysł jak tylko przekroczę polską granicę. Jakie czujne są i cwane te cholery. Granica i już tam są, już czekają- moje kompleksy.
Ktoś czytając puknie się w głowę. Co ta kobita wymyśla, ale czy rzeczywiście?
Przyzwyczaiłam się, że w Norwegii nikt na nikogo nie zwraca uwagi, nikt na nikogo nie patrzy wzrokiem krawca, biorąc miarę od stóp aż po sam kapelusz. Zachciałoby mi się wyjść zimą w letniej sukience, nikt by tego nie skrytykował, a gdy latem wyskoczyłabym w puchowej kurtce i kozakach, też uznano by, że jest ok. Nawet gdybym po bułki pobiegła w piżamie nikt nie pukałby się w czoło. Żyj jak chcesz, jak ci wygodnie.