.

.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Imprezowo - urlopowo.

No dobra. W końcu rozłożyłam mój laptop, bo do opowiedzenia coś mam i opowiem. Trochę czasu się znalazło, dlatego śmigam paluszkami po klawiaturze. A ostatnio tego czasu jak na lekarstwo. Nie będę dzwoniła łyżeczką w kieliszek jak podczas przemowy weselnej, bo niejeden już taki unicestwiłam. Gadać umiem, za to dzwonić bez tłuczenia nie, więc bardziej nadałby się rondelek z chochelką. Ale ja nie o tym, nie o tym, nie o tym-- jak zwykle zresztą ;).
Było przedurlopowe szaleństwo w pracy, a potem pourlopowe szaleństwo w pracy... W pracy? akurat. Pierwsza myśl po urlopie- kamieniołom. A sam urlop? nooo mój urlop to była jedna wielka niekończąca się impreza. I sama już nie umiałam rozgraniczyć gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Bo i ludzie ci sami i wciąż głośno i ze śpiewem i z tańcami i po polsku. Tradycyjnie, ale i nowoczesność wszędzie się tam szarogęsiła i chyba o to właśnie chodzi by obie potrafiły się dogadać. Znaczy się ta nowoczesność i ta tradycja.

Same rodzinne uroczystości. Zaczęło się od panieńskiego przyszłej bratowej-teraz już obecnej (witamy w rodzinie), które przeszło w weselisko brata, po drodze jeszcze świętowaliśmy okrągłe siedemdziesiąte  urodziny taty, nie wspominając już o nieokrągłych urodzinach i imieninach mamci, a na koniec jak wisienka na torcie impreza osiemnastkowa naszej latorośli.
Nogi na obcasach wołały o pomstę do nieba, za to żołądek wysyłał mnie do wszystkich diabłów. Ale w myśl zasady- raz się żyje- pozostawałam głucha na ich pomstowanie. I dalej go i wszyscy razem i wężykiem i w kółeczku. Daj mi tę noc, bajla bongo, ona tańczy dla mnie ... jeszcze teraz w głowie szumi jakieś disco polo, a mięśnie nóg drgają nerwowo na samo wspomnienie hulanek. A wznoszone toasty odbijają się czkawką ;).
Raz się żyje, tyle że pod koniec urlopu mój duch chciał wyzionąć, a dusza chciała do raju.
Chociaż jak tak sobie teraz pomyślę, to mogłabym tak jeszcze raz :). A co tam.
I było tak po naszemu, rodzinnie, po polsku i z tradycją. I znów mi się tęskni.





7 komentarzy :

  1. Witaj jak dla mnie nie Drewniana. I o to w życiu chodzi, przecież jest takie krótkie. Odnajdujmy siebie, korzystajmy z tego, bawmy się się i korzystajmy z niego ile tylko się da, nawet do bólu. Niech to będzie nawet granica szaleństwa, ale niezapomniana. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie! Rodzinnie! Tradycyjnie! Super! Wierzę Ci, że chciałoby się jeszcze raz! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To się Wam rodzinka powiększyła... Jak szaleć to szaleć! Będziesz miała co wspominać.

    OdpowiedzUsuń
  4. wychodzę z założenia, że jak jest okazja do dobrej zabawy, to trzeba ją chwytać, jako i ja czynię:) cieszę się, że urlop się udał:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i fizycznie za bardzo organizm ci nie wypoczął, ale za to jak się bateryjki naładowały!!! A wspomnienia wzbogaciłyyyy :)

    Ten twój brak słońca i lata na wygnaniu to faktycznie smutna sprawa. Dlatego przesyłam Tobie ciut wczorajszego upału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj widać działo się działo u Ciebie az zazdroszczę rodzinnych spotkań

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj jak dla mnie nie Drewniana. Może przestać już tak trochę imprezować i urlopować:) Nie pogniewałbym się gdybym mógł coś nowego u ciebie przeczytać. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń