
Było przedurlopowe szaleństwo w pracy, a potem pourlopowe szaleństwo w pracy... W pracy? akurat. Pierwsza myśl po urlopie- kamieniołom. A sam urlop? nooo mój urlop to była jedna wielka niekończąca się impreza. I sama już nie umiałam rozgraniczyć gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Bo i ludzie ci sami i wciąż głośno i ze śpiewem i z tańcami i po polsku. Tradycyjnie, ale i nowoczesność wszędzie się tam szarogęsiła i chyba o to właśnie chodzi by obie potrafiły się dogadać. Znaczy się ta nowoczesność i ta tradycja.