.

.

piątek, 14 grudnia 2018

Dmuchać w skrzydła.

Wczoraj wróciłam z Oslo, zamyślona, z matczyną melancholią w sercu. Dwudniowa wizyta, pełna radości z bycia blisko, ale też szykowania, pakowania, pożegnań.
Taniec nad walizkami. Bo i to chce się zabrać i tamto się przyda, a to i owo to zabierz mamo do domu, bo szkoda, bo nie wyrzucę, bo to moje. Kołowrotek- torby siup na wagę, torby siup z wagi, przepakowanie... na wagę, z wagi, przepakowanie... i tak w koło Macieju i dookoła Wojtek.
Ostatni obiad, wieczorne pogaduchy, wspólna herbata, a potem fruuu..
Odprowadzałam córcię na samolot. Poleciała do Australii na stypendium. Radość i duma miesza się z troską i obawą. I już tęsknię ogromnie... tam koniec świata przecież 😮.
Podarowałam jej planer, aby każdy dzień rozplanowała tak by wycisnąć z niego jak najwięcej, by każda godzina, minuta, sekunda przynosiła jej radość, a każdy dzień kończyła z uśmiechem i satysfakcją, że nie był on stracony. Widziałam radość w jej oczach, ekscytację nową przygodą, gotowością na nowe wyzwania. Choć i bez stresu się nie obyło. Na lotnisku szał, a przed nią przecież długa podróż była. Ostatni przytulas, buziak i każda z nas poszła na swoją odprawę, na swój samolot. Ech...
Czasem wydaje mi się, że w mojej filigranowej córci mieści się więcej odwagi niż w pięciu osobach na raz. Nie boi się spełniać swych marzeń. I mimo iż tęsknić będę każdego dnia, to trzymam kciuki i dopinguję. 
W tym roku w święta będzie u nas pełna chata... pełna chata minus jeden. A to jeden robi ogromną różnicę. Ale ponieważ jestem z tych matek co to nie podcinają dzieciom skrzydeł, a wręcz dmuchają w nie by leciały jeszcze wyżej, to życzę powodzenia mojej córci, bo szczęśliwe dziecko to szczęśliwa matka. 
Kiedyś ktoś zapytał się mnie, a jak tak dmuchniesz, dzieci wzlecą wysoko, a potem będą spadać?... to będę pierwszą osobą, która będzie je łapać. Ot.. matka, taka jej rola by bez względu na wszystko wspierać. I tak. Jestem dumna z moich pociech...chociaż wciąż się zastanawiam kiedy one tak dorosły?
No dobra... przyznam się. Jak już siedziałam w samolocie, ciemno było, to wsadziłam nos w okno i łzy poleciały. Ale dmuchać w te skrzydła będę ile sił... niech leci :).
PS. Wiśka, zajumałaś mi szalik, a tam lato teraz przecież ;/


4 komentarze :

  1. To trudne, ale wspierać trzeba. Wychowujemy dzieci by kiedyś same wybrały właściwą, własną drogę

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieciom trzeba dać korzenie i skrzydła, wtedy, choć żal, będą fruwać nawet bardzo daleko ale i wracać, choć może i coraz rzadziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisałyśmy juz sobie o tym na priv, ale nie napisałam jaka jestem dumna z Ciebie! Bo ty jej tak ładnie dmuchasz w te skrzydła, że na inny kontynent poleciała młoda kobieta. JUz ty sie nie bój, nie spadnie ani świat jej nie wchłonie, dobre tory lotu jej zapodałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To gratuluję serdecznie twojej córce tego stypendium. Dzielna dziewczyna. Taki kawał świata a ona sama. Fajnie, że spędziłyscie trochę czasu razem.

    OdpowiedzUsuń