.

.

niedziela, 20 grudnia 2015

Na emigracji

Każdy szuka swojego miejsca na ziemi i nie każdemu się to udaje.Czy ja znalazłam? nie do końca. Po prostu nauczyłam się tutaj żyć. Przyzwyczaiłam się, okrzepłam. Wyjechałam do Norwegii << za moim mężem>>. Lotnisko, pożegnanie z rodzicami, start samolotu, Polska w dole i za chwilę już byłam na norweskiej ziemi. Obco tutaj. I tylko ta myśl, Polsko daj nam powód do powrotu,to sama chłopa za łapę przyciągnę. Nie dała.
Moje początki tutaj były dla mnie trudne. Znów musieliśmy nauczyć się być rodziną. Taką na co dzień, a nie od święta czy urlopu. Poczucie wyobcowania, tęsknota.. Mimo własnego mieszkania nie czułam się jak u siebie.Miałam wrażenie, że wszyscy czują się tutaj jak ryby w wodzie, tylko ja taka <<niepływająca>>. Z czasem człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, do pobytu na obczyźnie, do myśli, że DOM jest tak daleko, a każdy pobyt w Polsce cieszy jak najlepsze zagraniczne wakacje. Powoli przyzwyczajamy się do mentalności ludzi tutaj mieszkających, do wiecznie nieprzychylnej aury. Coraz łatwiej jest nam wtopić się w społeczeństwo. Chociaż jak gdzieś ostatnio przeczytałam, że emigranci  << w Polsce już obcy,a  tutaj nigdy nie będą u siebie>>. I pewnie jest w tym jakaś prawda. Tylko ta tęsknota. Z czasem nasza tęsknota jest bardziej wyciszona. Już nie szarpie tak za serce i nie rozrywa na drobne kawałeczki, jest spokojniejsza, ale zawsze jest. Tęskni się inaczej mniej wariacko, ale zawsze bardzo.
I powtarzam sobie, że to nic, że emigracja to tylko zmiana dekoracji.
Jest dobrze. Musi być.

1 komentarz :

  1. a pamiętam, pamiętam jak to się niepływalna szprotka motała w nowej "sieci"rzeczywistości:)

    OdpowiedzUsuń