Czy wiecie że... za granicą się nie pracuje, za granicą się leży, pieniądze lecą z nieba, opłaty robią się same, jedzenie rośnie na drzewach, a wszystko pozostałe wyskakuje jak królik z kapelusza? I jedyny problem, który spędza nam sen z powiek, to gdzie upchać te lecące bez ustanku pieniądze. Skarpet już brakuje, plecy bolą od zbierania, a mnie to nawet kolano siadło. Ot takie życie emigranta.
Sam cud, miód i orzeszki. Przyjedź, przekonaj się, posmakuj. Tylko trzeba zabrać ze sobą duuużo skarpet, bo z tego nieba sypie się i sypie bez opamiętania. Tą kasą oczywiście sypie, no i jeszcze deszczem. Chociaż ostatnio sucho jakoś. Od deszczu oczywiście, no bo nie od kasy. Mówię wam- życie na obczyźnie to sam miód.
Czasem do tego miodu wpadnie trochę dziegciu. Ale kogo to obchodzi? nikt nie widzi zmęczenia, stresu, łez, bezsilności, udowadniania, że jesteś dobry w tym co robisz, bo.. tyś nie swój, tyś obcy, tyś nie stąd, tyś emigrant.
Czasem zagryza się wargi, zaciska pięści i mówi sobie - dam radę. Wytrzymam. Przecież jestem coś wart, przecież potrafię. Czasem nerw łapie taki, że klękajcie narody, a czasem tylko łza spłynie po policzku. I myślę sobie o tych co w Polsce- zapytaj się o nasze zdrowie, o to jak dzieci radzą sobie w szkole, jak my dajemy radę w pracy, spójrz na nas, a nie na nasz portfel.
Nie narzekam na życie za granicą, jest na pewno łatwiej, stabilniej, chociaż tęskno. Tylko chciałabym aby pamiętano o nas tak zwyczajnie, bez powodu. Aby czasem dostrzeżono w nas zwykłego człowieka, a nie bankomat. Po prostu człowieka.
Napisałabym coś jeszcze, ale niestety/stety znów na taras nasypało mi pieniędzmi...
Idę wyzbierać, no bo przecież nie będą mi tak leżeć i tarasu zaśmiecać ;).
no patrz to masz tak samo jak ja! tylko kurcze u mnie na wycieraczce leżą, bo tarasu nie mam... i normalnie kochana od tej "manny z nieba" to się nawet czasem rzygać chce, tak zapitala, że no nie przejesz, za żadne skarby świata, a i zdarza się, że w czym chodzić nie ma, bo te skarpety i rajtuzy tak wypchane,że górą wylatuje i na pięcie dziury wyciera... ;)
OdpowiedzUsuńTo zazdrość! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo zazdrość! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNooo słyszałam! Aż dziw, że nie wszyscy wyjechali skoro to takie proste! hmm.. to trochę tak jak z własną działalnością,,"prywaciarze" mają takie kokosy, a brzuchem do góry leżą! szkoda, ze ja, żona prywaciarza, tego nie widzę, a inni mi liczą..
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i we wnerwie nie przegap żadnego banknotu!
Loonei
A no tak, mówią tak, myślą tak. Jednak sami nie jadą po te spadające z nieba banknoty.
OdpowiedzUsuńMoja kumpela pojechała do Niemiec, mówiła, że tam mówili na nią bardzo obraźliwie, była tam nikim, traktowali ją jak śmiecia. Wytrzymała sześć lat i wróciła z dwójką dzieci, które nie mówiły słowa po polsku. Tu w kraju znów zaczęło się szykanowanie... bo to Niemcy... nie nasi, obcy. Obcy w swoim kraju. olbrzymią cenę zapłaciła jej rodzina za tę emigrację.
Taka jest prawda, że w swoim kraju już stajesz się obcy, a na emigracji nigdy nie będziesz u siebie.
UsuńAle masz fajnego bloga, "wciungło mnie" czytam dalej:) Dodam Cię do obserwowanych by być na bieżąco z nowymi wpisami:)
OdpowiedzUsuńCiekawam tego co chciałaś dodać w czym deszcz gotówki przeszkodził odgrodził od czegoś... ważnego, czyżby tabu? Tajemnica?