I tak parząc na ostatni post- dopiero co wyjeżdżałam z radosnym piskiem na wakacje, a tu już listopad. Z wakacji wracałam też z piskiem, tyle że z cichszym, żałośniejszym, tęsknym, a może buntowniczym, że to już, tak szybko i trzeba wracać do rzeczywistości.
Ale mam jedno postanowienie... przyklejam aparat do ręki, wyrabiam sobie nawyk uwieczniania wszystkiego na zdjęciach na zaś, na potem, dla potomnych. Tyle się dzieje, tyle zmienia, a telefon nie oddaje tego co chciałoby się uchwycić. Przynajmniej nie mój. Ten się ostatnio zbuntował i nawet smsy segreguje, które mają dojść, a które nie. Chyba cenzura, albo lenistwo. Oczywiście telefonu, nie moje ;).
Miejscowość w Polsce, w której się wychowałam urokliwa, klimatyczna, ze starymi drewnianymi willami. Zawsze podczas pobytu przemykam samochodem głównymi ulicami w pogoni za sprawami, za czymś, za czasem, ze spotkania na spotkanie. W tym roku było inaczej.
Sentymentalne zapuszczanie się spacerami w boczne uliczki, jazda rowerem w miejsca ze wspomnień z dzieciństwa. Tyle się zmieniło i tyleż samo nie zmieniło się wcale, coś tam popadło w ruinę, coś innego przestało istnieć. Za dziecka wszędzie biegało się na pieszo i nigdzie nie było za daleko. I wszystko tak dobrze znane. Teraz? czasami obce, bo będąc tutaj nie widzę na bieżąco zmian. Przeszłość odchodzi, idzie nowe. Ale wspomnienia zostają.
I tylko tego aparatu zabrakło by cyknąć fotkę tu i cyknąć fotkę tam...a telefon, ten wiadomo od jakiegoś czasu ma mnie w doopie i jak już wyfoci coś to klękajcie narody i zastanawiajcie się co też ten as nowoczesności miał na myśli. Aparat owszem był, ale w domu rodziców, wśród wybebeszonych walizek.
Wracaliśmy z wakacji. Po drodze pędząc autostradą byliśmy świadkami jak bociany zbierają się na tzw. sejmiki przed odlotem. Gdzie aparat? no gdzie? gdzieś w bagażniku pomiędzy jakąś walizką, kartonem, torbą z Bóg wie czym co wlekliśmy z Polski. Nie zatrzymasz się na autostradzie by wygrzebywać aparat, bo inni strąbią cię tak, że zapomnisz jak się nazywasz. A sejmik był piękny, a mój telefon... no cóż, to co wyszło nie przypominało sejmiku, raczej sąd, ale ten ostateczny ;).
Powrót do domu, rozpakowanie, przepakowanie i znów w drogę. Tym razem do Oslo. Przeprowadzić córkę, bo rozpoczynała studia. A tam? ło matko jakie kamienice! nie żadne drewniane domostwa typowe dla norweskiej zabudowy jak tu w Stavanger (chociaż te mają swój urok, klimat i dusze, zwłaszcza te stare wille), tylko murowane piękne kamienice jak.. w Łodzi. Człowiek poczuł się prawie jak w domu i znów by coś wyfocić, znów by uwiecznić, a gdzie aparat? został w domu.
Tak więc, przyklejam aparat do łapy. Muszę, inaczej tyle rzeczy umknie, tyle wydarzeń zatrze się w pamięci.
Za kilka dni lecę do Oslo, odwiedzić dziecię, które osierociło rodziców swoją studencką wyprowadzką. Aparat na liście rzeczy do zabrania. Lista rośnie, a walizka nie chce. Że też ograniczają te kg w samolotach. Już co jak co, ale kobiety powinni z tego zwolnić. Z tego ograniczenia :P.
Pierwszy akapit jakby wycięty z tego co sama chcę napisac.. lenię się czy gubię, czy czas mi przecieka przez palce, ale mało bywam..mało piszę i sama nie wiem już dlaczego właściwie...A może wiem, tylko boję się przyznać sama przed sobą..
OdpowiedzUsuńNo własnie.. ten aparat zawsze najbardziej [potrzebny kiedy go nie ma!
Powodzenia dla Córy!!! :* Jak znosisz jej "wyprowadzkę"?
jak znoszę? no cóż czuję się osierocona ;) brakuje mi nawet humorków córci :D a dopiero co była taka malutka, a tu mi w świat już uciekła
Usuńach ten czas goni goni az strach
OdpowiedzUsuńoj chwytaj aparat chwytaj uwieczniaj bo warto
pozdrawiam Kochana
to mnie Kochana rozbawiłas tym ze myślałaś ze ja żartuje z plecami to Ci się udało i tekst niech gadaja za moimi wytatuowanymi plecami to tez dobre:)
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o syna on do nauki się nie garnie nie ten typ ale tak zawsze było nic nie poradzę trzeba przetrwać i tyle
przyklejaj, przyklejaj :) i ani się nie zorientujesz jak mija czas kiedy się coś foci ;) no chyba, że się już przestanie i się okaże, że dnia zabrakło i zaległości jakoweś się pojawiły ;)
OdpowiedzUsuńTo jakaś ogólna zasada przekorna, jak nie masz aparatu to napatrzają się cudne ujęcia i foty. A jak przyklejasz i nosisz to znikają. Ale nosić warto.
OdpowiedzUsuń