.

.

sobota, 11 listopada 2017

Przyklej aparat do łapy.

Tyle czasu minęło odkąd zaglądałam tu po raz ostatni. Czas pędzi jak wariat, a może to ja robię się zbyt ociężała, zbyt niegramotna, aby go dogonić, aby dorównać mu kroku, lub chociaż być tuż za...
I tak parząc na ostatni post- dopiero co wyjeżdżałam z radosnym piskiem na wakacje, a tu już listopad. Z wakacji wracałam też z piskiem, tyle że z cichszym, żałośniejszym, tęsknym, a może buntowniczym, że to już, tak szybko i trzeba wracać do rzeczywistości.
Ale mam jedno postanowienie... przyklejam aparat do ręki, wyrabiam sobie nawyk uwieczniania wszystkiego na zdjęciach na zaś, na potem, dla potomnych. Tyle się dzieje, tyle zmienia, a telefon nie oddaje tego co chciałoby się uchwycić. Przynajmniej nie mój. Ten się ostatnio zbuntował i nawet smsy segreguje, które mają dojść, a które nie. Chyba cenzura, albo lenistwo. Oczywiście telefonu, nie moje ;).
Miejscowość w Polsce, w której się wychowałam urokliwa, klimatyczna, ze starymi drewnianymi willami. Zawsze podczas pobytu przemykam samochodem głównymi ulicami w pogoni za sprawami, za czymś, za czasem, ze spotkania na spotkanie. W tym roku było inaczej.
Sentymentalne zapuszczanie się spacerami w boczne uliczki, jazda rowerem w miejsca ze wspomnień z dzieciństwa. Tyle się zmieniło i tyleż samo nie zmieniło się wcale, coś tam popadło w ruinę, coś innego przestało istnieć. Za dziecka wszędzie biegało się na pieszo i nigdzie nie było za daleko. I wszystko tak dobrze znane. Teraz? czasami obce, bo będąc tutaj nie widzę na bieżąco zmian. Przeszłość odchodzi, idzie nowe. Ale wspomnienia zostają.
I tylko tego aparatu zabrakło by cyknąć fotkę tu i cyknąć fotkę tam...a  telefon, ten wiadomo od jakiegoś czasu ma mnie w doopie i jak już wyfoci coś to klękajcie narody i zastanawiajcie się co też ten as nowoczesności miał na myśli. Aparat owszem był, ale w domu rodziców, wśród wybebeszonych walizek.
Wracaliśmy z wakacji. Po drodze pędząc autostradą byliśmy świadkami jak bociany zbierają się na tzw. sejmiki przed odlotem. Gdzie aparat? no gdzie? gdzieś w bagażniku pomiędzy jakąś walizką, kartonem, torbą z Bóg wie czym co wlekliśmy z Polski. Nie zatrzymasz się na autostradzie by wygrzebywać aparat, bo inni strąbią cię tak, że zapomnisz jak się nazywasz. A sejmik był piękny, a mój telefon... no cóż, to co wyszło nie przypominało sejmiku, raczej sąd, ale ten ostateczny ;).
Powrót do domu, rozpakowanie, przepakowanie i znów w drogę. Tym razem do Oslo. Przeprowadzić córkę, bo rozpoczynała studia. A tam? ło matko jakie kamienice! nie żadne drewniane domostwa typowe dla norweskiej zabudowy jak tu w Stavanger (chociaż te mają swój urok, klimat i dusze, zwłaszcza te stare wille), tylko murowane piękne kamienice jak.. w Łodzi. Człowiek poczuł się prawie jak w domu i znów by coś wyfocić, znów by uwiecznić, a gdzie aparat? został w domu.
Tak więc, przyklejam aparat do łapy. Muszę, inaczej tyle rzeczy umknie, tyle wydarzeń zatrze się w pamięci.
Za kilka dni lecę do Oslo, odwiedzić dziecię, które osierociło rodziców swoją studencką wyprowadzką. Aparat na liście rzeczy do zabrania. Lista rośnie, a walizka nie chce. Że też ograniczają te kg w samolotach. Już co jak co, ale kobiety powinni z tego zwolnić. Z tego ograniczenia :P.


6 komentarzy :

  1. Pierwszy akapit jakby wycięty z tego co sama chcę napisac.. lenię się czy gubię, czy czas mi przecieka przez palce, ale mało bywam..mało piszę i sama nie wiem już dlaczego właściwie...A może wiem, tylko boję się przyznać sama przed sobą..
    No własnie.. ten aparat zawsze najbardziej [potrzebny kiedy go nie ma!
    Powodzenia dla Córy!!! :* Jak znosisz jej "wyprowadzkę"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak znoszę? no cóż czuję się osierocona ;) brakuje mi nawet humorków córci :D a dopiero co była taka malutka, a tu mi w świat już uciekła

      Usuń
  2. ach ten czas goni goni az strach
    oj chwytaj aparat chwytaj uwieczniaj bo warto
    pozdrawiam Kochana

    OdpowiedzUsuń
  3. to mnie Kochana rozbawiłas tym ze myślałaś ze ja żartuje z plecami to Ci się udało i tekst niech gadaja za moimi wytatuowanymi plecami to tez dobre:)
    a jeśli chodzi o syna on do nauki się nie garnie nie ten typ ale tak zawsze było nic nie poradzę trzeba przetrwać i tyle

    OdpowiedzUsuń
  4. przyklejaj, przyklejaj :) i ani się nie zorientujesz jak mija czas kiedy się coś foci ;) no chyba, że się już przestanie i się okaże, że dnia zabrakło i zaległości jakoweś się pojawiły ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jakaś ogólna zasada przekorna, jak nie masz aparatu to napatrzają się cudne ujęcia i foty. A jak przyklejasz i nosisz to znikają. Ale nosić warto.

    OdpowiedzUsuń